środa, 29 sierpnia 2012

Dużo smutków, dużo książek i troszkę o jedzeniu ^^

Muszę się Wam pochwalić ( wyżalić ) że przytyłam 2 kg.
Niee, nie jestem szczęśliwa. Na pocieszenie kupiłam gofrownice i zaprosiłam przyjaciółkę i umówiłam się do fryzjera ( w końcu! ).
Ona zawsze sprawi że się uśmiecham i potrafię jeść nie myśląc o złych rzeczach :)
Zrobiłyśmy gofffry, ale to jakie ! Pyszniutkie i chrrrupiące! Trudno było się nie oblizać ^^



A dziś wybrałam się do miasta. Postanowiłam wrócić do nałogowego czytania książek, no bo czemu nie? Miałam zamiar wypożyczyć jakieś książki z "głębszym" przekazem ale zainteresowały mnie 2. Nie wiem czy powinnam je czytać, czy nie pogorszą mojego stanu, ale jestem ich ciekawa. :


Chcę trochę poczytać o problemach, chociaż jak narazie kończę "Nieposkromiona"  z serii "Dom Nocy" - polecam!
Na książkach się nie skończyło. Przechadzając się po "Piotr i Paweł" natknęłam się na napój kokosowy, KOKOS!!! Kupiłam ją z ciekawości.
Wypiłam właściwie duszkiem. Pyszny słodki z cząsteczkami kokosu. Wróciłam się i zakupiłam jeszcze 2 butelki.


Cena : 4.99 zł/500 ml
Kaloryczność : 30 kcal/ 100 ml czyli na całą
butelkę wychodzi 150 kcal
Ocena : 8/10 ( -2 pkt za cene... )

Wgl to trzeba coś upiec. Sernik poszedł cały a śniadaniowe ciastka z masłem orzechowym ( taak taak będzie przepis wkrótce ^^ ) także.
Macie jakiś świetny przepis na pyszne kruche ciasteczka ^.^ ?
W piątek wybieram się na impreze, tym razem musi być naprawdę udana. To ostatnia w wakacje :(

A teraz zabieram się za mój podwieczorek




P.S. Macie pozdrowienia od Clarusi :D !


Pytania zadawajcie na bakememuffin@gmail.com
Zapraszam także do obserwatorów ^^



niedziela, 26 sierpnia 2012

Krówkowy serniczek Babuni i czas na przemyślenia..

Dzisiejsza niedziele miała być taka wspaniała... Kino, sklepy i wieczorny wieczór filmowy z kubkiem gorącego kakao. Tymczasem zaczął się beznadziejnie.
Zdecydowanie stwierdzam że obracam się nie w tym towarzystwie co trzeba. Na siłe namówiona na impreze która miała być "imprezą roku" okazała się porażką. Na parkiecie kilkaset osób pościskanych jak sardynki w puszce. Wszystko wirowało, Głośne dźwięki kiepskiego dubstepu mieszały w głowie. Nie mogąca znaleźć "przyjaciółki" która zapewne była zajęta czymś innym lub KIMŚ innym, wyszłam..Wyszłam mokra poobijana i wściekła..Czy coś jest ze mną nie tak? Przecież inni świetnie się bawili..Czemu nie ja..?
Obudziłam się rano z bolącą głową, płucami żołądkiem, wszystkim.. Pocieszenie czekało jedynie w puszce kokosowej masy krówkowej która okazała się pusta ( no tak...sernik ). No właśnie! Sernik! Kawałeczek serniczka delikatnie otulony pierzynką z cukru pudru okazał się najlepszym rozwiązaniem jakie może być w mojej sytuacji. Humor od razu poprawił się o 60% ^^ . Zatem przedstawiam Wam...

Krówowy Serniczek Babuni.

W piątek wybrałam się z mamą do mieszkania zmarłej kilka miesięcy temu Babci.
Babcia była zawsze świetną gospodynią, piekła najlepsze w świecie ciasta zupełnie nie przypominających ciężkich babcinych ciast. Odkąd pamiętam chorowała na trzustkę więc jej wypieki były lekkie, delikatne, wspaniałe! Jak byłam mała zawsze witała mnie kawałkiem sernika z masą kajmakową, delikatnym i puszystym. Nie za słodkim - idealnym. Nigdy nie kończyło się na jednym kawałku. Znalałam starą książkę kucharską i przypadkowo natknęłam się na ten właśnie sernik! Bez zastanowienia od razu po powrocie do domu, otworzyłam laptopa by zamienić stare jednostki na nowe i zabrałam się za pieczenie serniczka, odrobinkę go zmieniłam ale i tak smakiem praktycznie się nię różnią :)


263 kcal/ 1 porcja
Składniki ;

- 1kg twarogu zmielonego 2-krotnie ( u mnie chudy, w oryginalne tłusty )
- 5 jaj ( osobno żółtka i białka )
- pół szklanki cukru pudru ( dla cukroholików proponuję ponad 1 szklankę ^^ )
- 20g masła
- Ziarenka z 1 laski wanilii ( można pominąć i dodać łyżkę cukru waniliowego )
- szklanka mleka
- pół paczki budyniu toffi/waniliowego
- 150g masy krówkowej + 2,3 łyżki mleka

1. Tortownicę wysmarować tłuszczem i opruszyć bułą tartą. Piekarnik nagrzać do 180 stopni.
2. Twaróg zmiksować w dużej misce razem z  ziarenkami wanilii i masłem. Po kolei dodawać po żółtku. Kiedy masa będzie gładka dodać na przemian mleko z cukrem i budyniem ( noo chyba że chcecie mieć masę sernikową na blacie, bluzce, szybach.. ).
3. Białka ubić na sztywno z odrobiną soli następnie delikatnie połączyć z masą serową tak by nie opadła.
4. Masę wylać do tortownicy.
5. Masę krówkową połączyć z mlekiem tak by nie była kleista a lekko płynna, następnie rozlać ją na powierzchni ciasta tak by zakryła 3/4 powierzchni sernika. Wstawić do piekarnika i piec ok 60 minut.
6. Po upieczeniu sernik przez 20 minut zostawić w uchylonym piekarniku ( jak wyjmiecie go od razu będzie płaski jak naleśnik :p )
7. Wystudzić, wstawić na noc do lodówki ( punkt tylko dla cierpliwych ^^ )

Cełej blachy nie pokażę gdyż zdażył się wypadek i blacha mi zleciła. Udało mi się ją złapać. Smakiem nie ucierpał ani trochę, ale wyglądem troszkę :p

Smacznego :*


"Tatusiu, prooooszę"
"Noo zastanowię się "
:D

Które lepsze?

( tak wiem wiem, mam 16 lat a i tak jestem fanką hello kitty ^^)



Jeśli macie jakieś pytania, śmiało piszcie, odpowiem na wszystkie :
Zapraszam także do obserwatorów :)

czwartek, 23 sierpnia 2012

Malinowe bułeczki szczęścia ^^

Uwaga!

Ogłaszam że to już OSTATNI dietetyczny przepis, za bardzo się
w to wciągnęłam. Od teraz będzie więcej masła, cukru i białej mąki  ;p.
Moi rodzice się wczoraj zbulwersowali że nie mogą zjeść już normalnej
szarlotki ( zrobiłam na pełnoziarnisto - otrębowym spodzie ).
Mają rację, że co za dużo to niezdrowo.
Będzie także więcej opowieści z życia, zdjęć i duużo wspomnień :)
Przepisy będą ukazywały się w weekendy.

ale teraz...

Malinowe bułeczki szczęścia

Są przepyszne..nawet rodzicie znudzeni moimi dietetycznymi przepisami sięgali po nie na śniadanie, do masełka i dżemiku :) Mięciutkie, sprężyste i zdrowe! Z malinową nutą.
Przepis podptrzyłam  tutaj :)


Składniki :

- 2 szklanki mąki ( 1 żytnia, 1 pszenna )
- 2 łyżki otrębów pszennych
- 3 łyżki masła o obniżonej zawartości tłuszczu/ margaryna
- 4 łyżki syropu malinowego ( u mnie zmiksowany z odrobiną wody domowy dżemik malinkowo bananowy ^^ )
- 1 szklanka maślanki
- 1 jajko
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki sody
- garstka orzeszków piniowych
- garstka suszonej żurawiny
- 3 łyżki dżemu malinowego
- cukier/ słodzik lub inne słodzidło  ( opcjonalnie )

Foremki na muffinki wyłożyć papierem do piecznia ( Ja nie mam foremek więc użyłam papilotek ). W jednej misce łączymy mąki, otręby, proszek, sodę i masło. W drugiej dokładnie łączymy ze sobą maślankę, jajko i syrop ( jeśli chcecie żeby było słodkie możecie dodać jakieś słodzidło ;p ). Mąkrą mieszankę powoli przelewamy do suchej i dokładnie łączymy. Dodajemy orzeszki i suszoną żurawinę.
Masę nakładamy do foremek i na każdą z góry dajemy kleks dżemu. Pieczemy w temp. 180 stopni 25 - 30 minut. Studzić ok 10 minut w lekko uchylonym piekarniku, absolutnie nie wyjmować od razu po upieczeniu bo okropnie opadną!



Tęsknię już za 45 stopniowym upałem..
Zwariowanymi kelnerami którzy ciągle coś rozwalali..
zapachem lata..
skaczącymi delfinami...
zachodem słońca..
i szumem morza...



W każdym razie....


poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Cz.2 "Czego płaczesz?!, przecież ty tu masz jak pączek w maśle! "

Jeszcze przez kilka kolejnych dni nie mogłam się otrząsnąć. Czułam się jak w klatce, nie mogłam się uwolnić. Kilka razy dziennie zatykałam sobie uszy by nie słyszeć awantur z tymi bardziej "ułomnymi", niektórych się bałam. Przerażały mnie niektóre przypadki..
Jednak z czasem chyba oswoiłam się z kliniką. Jedzenie jakby bardziej zaczęło mi smakować, do krzyków się przyzwyczaiłam a z niektórymi dziewczynami całkiem dobrze się dogadywałam. Jak tak teraz na to patrzę to wydaję mi się że poddałam się, nie miałam siły żeby walczyć. Musiałam jeść, nie wiedziałam że dało się oszukiwać w jedzeniu. Codzienne ważenie o 6 rano było już dla mnie rutyną, waga o dziwo nie rosła co mnie cieszyło mimo wysokokalorycznej diety. Po kilku dniach przyszła do mnie lekarka z informacją że jeżeli nie przybiorę na wadze to w kolejnym dostanę reżim salowy. To taki rodzaj kary -  możesz wychodzić z sali tylko na posiłki i lekcje. Jeżeli np dostanie się reżim  w poniedziałek to w kolejny poniedziałek jeżeli przybiorze się na wadze reżim zostanie zdjęty.
Nie przejęłam się tym zbytnio i tak w sumie nie wychodziłam z sali bo akurat trafiłam na pokój z fajnymi dziewczynami..
Rozmowy z nimi bardzo mi pomogły ( albo zaszkodziły... ). Dowiedziałam się że można chować jedzenie. Np na śniadanie jest bułka, to po prostu zgniatam i wkładam do kieszeni a z obiadami jest gorzej ale dziewczyny trzymały na jadalni pojemniki do których wsadzały np takiego schabowego ( tak wiem wiem jak to brzmi xD ).
Na początku wydało mi się to absurdalne ale kiedy dowiedziałam się że waga powoli wzrasta zaczęłam się do tego stosować. Kiedy się oswoiłam dopiero wtedy zaczęłam się buntować. Denerwowało mnie że mam najwyższe BMI ze wszystkich dziewczyn ( bmi 15.1 ).
Przestały mnie denerwować niektóre osoby. Krzyki po niemiecku jednego z chłopców zaczęły mnie po prostu śmieszyć. Chowanie jedzenia było po prostu rutyną, bułki kruszyłam i spuszczałam w toalecie. Ochydne budynie na podwieczorki także w niej lądowały a kleista owsianka lądowała w kubku jednej z moich lepszych koleżanek.
Kiedy wszystko się z pozoru poprawiło dostałam informacje o reżimie salowym. Przyjęłam to całkiem dobrze, dziewczyny do mnie przychodziły, śmiałyśmy się a na telewizje czasem się wymykałam. Minął kolejny tydzień - dostałam reżim salowy bez wychodzenia na lekcje, "co tam tym lepiej, lekcje są głupie" - myślałam..
I po ok miesiącu pobytu w klinice przyszedł ten najgorszy okres.. Chyba najgorszy czas w moim życiu - prawdziwe piekło które trwało już do końca mojego pobytu. Najpierw dostałam kolejny tydzień reżimu salowego za to że chowam jedzenie ( niestety wyszło na jaw ... ), następnie dostałam reżim łóżkowy za to że moja waga wciąż nie rośnie.
Reżim łóżkowy to było już najgorsze z najgorszych. Zostałam z powrotem przeniesona na sale obserwacyjną. Wszystkie moje rzeczy ( łącznie z poduszką, misiami, książkami, gazetami ) zostały zabrane. Ubrania musiałam mieć na krześle bo szafka również została zabrana, zostały mi tylko rzeczy do higieny. Musiałam cały czas leżeć na łóżku nie robiąc NIC. Wstać mogłam tylko na posiłki które były zjadane przy pielęgniarkach i do toalety ( którą nam potem zamkniętą z podejrzeniem że jedna z nas wymiotuje co było nieprawdą ). Przez kilka dni reżimu łóżkowego ryczałam a na to jedna z pielęgniarek krzyczała " Czego płaczesz?! Przecież ty tu masz jak pączek w maśle, też bym sobie chciała tak leżeć i nic nie robić więc przestań się mazać i robić zamieszanie! "
Została mi tylko schowana pod poduszką kartka z odliczaniem dni do wyjścia.. Miało być 30 skreślonych kółeczek.. Było już 30 kilka... Co się dzieje? Czemu nie wychodzę? Ile jeszcze będę tu tkwić...?

Proszę Was jeżeli naprawdę kręci Was anoreksja, twierdzenie że chudość jest taka super, to przeczytajcie to jeszcze raz, drugi, trzeci... Uwierzcie mi - to na początku jest fajne.., ale potem przeradza się w piekło.

piątek, 17 sierpnia 2012

Chlebek malinowy, gruba kicia i trochę zdjęć ^^

Zakupy z mamą to katorga.  Szukając w supermarkecie kurek na dzisiejszy obiad  natknęłam się na naprawdę ładne maliny. Od razu przypomniałam sobie o Malinowym Chlebku z przepisu http://teczawsloiku.blogspot.com
Po kolei zaczęłam wkładać składniki do koszyka. "Po co ci to?! ", "Tego napewno nie będziesz jadła!"  to tylko nieliczne komentarze mamy na temat  produktów lądujących w koszyku. Ehh Wy też tak macie :/ ?
Przy okazji natknęłam się na napis "PROMOCJA MASŁO ORZECHOWE - 4.99 zł"..Szczerze mówiąc nie jadałam masła orzechowego  bo źle się czułam po orzechach ziemnych. Widzę że większość z Was ma bzika na punkcie masła orzechowego. Przyznam się że myślałam "aa ubzdurały sobie jedną rzecz" ale kiedy wczoraj spróbowałam TEGO masła po prostu mój palec wylądował w słoiku conajmniej 30 razy :p
Obok masła znalazłam masę krówkową...o smaku KOKOSOWYM!! Ojejuniu nawet się nie zastanawiałam. Masło orzechowe i masa krówkowa - dodatkowe kilogramy witajcie!  


Masa krówkowa - jaka jest?
Nie wiem nie próbowałam..JESZCZE :D
Masło orzechowe z kawałkami czekolady? - IDEALNE!
Gladkie, mocno orzechowe z chrupiącymi kawałkami czekolady.
Serio chrupiącymi, jak się zjada to słychać takie "chrup chrup" ^^

A teraz czas na....

Malinowy Chlebek z masłem orzechowym
 i białą czekoladą

1 kromka ( u mnie 63g ) - ok 115 kcal
Składniki :

- 100g masła orzechowego ( u mnie z kawałkami czekolady :D )
- 130g jabuszek z Gerbera ( 1 słoiczek )
- 1 szklanka mąki pszennej
- 3/4 szkalnki mąki żytniej
- 1 jajko
- łyżka cukru z prawdziwą wanilią
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- pół łyżeczki sody
- 1 szklanka maślanki
- 50g posiekanej białej czekolady
- Duuuża szklanka malinek
- 3 duże łyżki dżemu malinowego ( u mnie figowy )

Piekarnik rozgrzać do 180°C. Średnią keksówkę wysmarować masłem i wyłożyć dno i boki papierem do pieczenia.
W dużej misce zmiksować razem masło orzechowe z musem jabłkowym. Wbić do tego jajko, dodać cukier waniliowy i zmiksować do uzyskania gładkiej masy.
W innej misce wymieszaj dokładnie mąki, proszek do pieczenia, sodę i sól. 
Do dużej miski dodawać na zmianę maślankę i mączną mieszankę, dokładnie wymieszaj.
 Delikatnie wmieszać malinki ( można opruszyć lekko mąką by nie opadały - ja oczywiście o tym zapomniałam ^^ ) i pokruszoną białą czekoladę.
Przełożyć masę do formy, najlepiej łyżką lub łopatką.
Na wierzch wyłożyć dżem i rozsmarować po całej powierzchni masy.
Piec 45 minut, studzić w uchylonym piekarniku.
Chlebek nie jest za słodki więc świetnie komponuję się z dodatkami ( masłem orzechowym lub dżemem :)  albo po prostu z cukrem pudrem ).
Lepki, wilgotny - idealny <3
Czas żebyście poznali mojego sierściucha. Oto Clara :

Clarusia jest 3 letnią kicią. Jest gruba i leniwa. No i lubi pierniki. Nawet bardzo.
Tak, nie przesłyszeliście się, mój kot je pierniki.
Właściwie nie tknie niczego oprócz suchej karmy i pierniczkowych okruszków.
Kiedyś była taka chuuuda ( widzicie co te słodycze robią z ludźmi,
ekhemm..KOTAMI ^^ ).
Niezła z niej księżniczka ( rozmiarów XXL ).
Nie jest to typ kota który uwielbia się tulić do ludzi.
Ona lubi spokój ale jak widzi smutek, zawsze przyjdzie pocieszyć.
Nie zaminieniłabym jej na żadnego psa który ponoć jest najlepszym przyjacielem człowieka.
Kot także może nim być :)



wtorek, 14 sierpnia 2012

Chude babeczki z kremem i za wiele emocji w 2 dni.

Wróciłam !

Zacznijmy od tego że jestem w domu a nie w klinice ( juhuu! ), ale o tym potem.
W sobote rano pojechałam do Krakowa na coke live music festival. W piątek ( z tych bardziej znanych ) grali The Killers a w niedziele Snoop Dogg i Placebo. Powiem tak - było zajebiście :D! Aż normalnie zjadłam 100cm żelke o 23 co jest rzadkością ;d Po Killersach spodziewałam się więcej lepszych kawałków ale Snoop i Placebo dali taki koncert że ojejuniu ! Zamówiłam z allegro wszystkie płyty Placebo bo po prostu od koncertu jestem wielką fanką :D W poniedziałek też się dzialo ojjj dużo :D. Rano skoczyłam sobie do galerii i kupiłam pudełeczko na ciastka we Flo i legginsy-spodnie w PULL&BEAR.
Miałam do wyboru rozmiar 32 lub 34, i mimo że 32 były lekko ciasne w łydkach to je wzięłam. ;/ Beznadziejne uczucie na siłe kupować na siłę najmniejszy rozmiar... :< Następnie skoczyłam na Vanilla Latte do STARBUCKS ( omnomnom ) i do "Cupcake Corner"na marchewkowy cupcake z tłuściutkim kremem twarożkowym ( 10000x omnomnomnom <3!!! ) który wszamałam w drodze powrotnej. Wczoraj przeżyłam ( Juhuu PRZEŻYŁAM! ) kontrolę u lekarki, oczywiście waga była troche niższa niż miała być ( taaa troooche tylko 3 kg... ).. Ogólnie było ciężko, dobrze że już po wszystkim :(
W każdym razie wizyta w Cupcake Corner zainspirowała mnie do dzisiejszego wypieku. Może bardziej pasuje nazwa babeczka z kremem niż cupcake, no ale za to małokaloryczna no i jaka dobra! A wszystko dzięki fasoli ^^

Nie, nie przesłyszeliście się. Tak, chodzi o czerwoną FASOLĘ. Dzięki niej babeczki są dietetyczne przy okazji przepyszne bo smak fasoli po upieczeniu zupełnie znika.
Pyszne, wilgotne, cynamonowe mmm... Lekko korzenne i przy okazji czekoladowe jak pierniczki popijane kakałkiem omniomniom ^.^ Z delikatnym twarożkowo-śmietankowym kremem :)

1 babeczka z kremem - ok 130 kcal
1 babeczka bez kremu - ok 90 kcal
Dla porównania - 1 oryginalny cupcake - 420 kcal

Składniki na ciasto :
- 200ml zmiksowanej czerwonej fasoli z zalewy
- 3 jajka
- 4 łyżki płatków owsianych
- 1/2 łyżeczki sody
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 5 łyżek cukru trzcionowego ( + 1 waniliowego )
- płaska łyżeczka cynamonu
- łyżeczka gorzkiego kakao
- garść suszonej żurawiny
- łyżka słonecznika w karmelu

Składniki na krem :
- 150g chudego serka do smarowania ( u mnie turek figura )
- łyżka serka czekoladowego ( u mnie philadelphia milka )
- łyżeczka miękkiego masła ( jeśli lubicie tłuściutkie frostingi to możecie dać więcej )
- kopiasta łyżka cukru pudru pół na pół z waniliowym ( lub kilka pastylek słodzika )

Wszystkie składniki zmiksować, odstawić do lodówki na pół godziny.

Piekarnik nastawić na 180° . Puree z fasoli zmiksować z jajkami, dodać suche składniki i ponownie zmiksować. Następnie wmieszać żurawinę. Wlać masę do 12 papilotek każdą z góry posypać słonecznikiem, i piec ok 30-35 minut.

Krem nałożyć do szprycy ( ja z lenistwa nakładałam łyżką ) i wyciskać na wystudzone babeczki. Z góry posypać odrobiną słonecznika i żurawiną.
Smacznego ^.^!

Haha reakcja mojej mamy była bezcenna : "Czyś ty już doszczętnie oszalała? FASOLA?! Fuj "
Z lodówki  zniknęły już 2... :)





środa, 8 sierpnia 2012

"Mamo, kupiłam paluszki krabowe!"

Przechadzając się w supermarkecie w poszukiwaniu pasty fasolowej ( już niedługo przekonacie się po co :D ) przypadkiem natknęłam się na paluszki krabowe. Przyznam się, że nigdy ich nie próbowałam, a że wyglądały dość wykwintnie to postanowiłam przyrządzić je specjalnie dla rodziców. Z ceną zwariowali. 10 zł za 200 gramowe pudełeczko, ale mimo wszystko wpadło do mojego koszyka.
Wchodząc do domu pochwaliłam się mamie zakupem, a w odpowiedzi usłyszałam "nooo...nie wiem czy to będzie dobre, raczej tak nie za bardzo przepadam..." . W każdym razie coś trzeba było zrobić ze zgardzonymi  przez mamę paluszkami krabowymi ( o cenie już nie wspomne) . Z grilla? W sałatce? A może w NALEŚNIKU? Z grillowanymi warzywami i aksamitnym pikantym sosem :)

Naleśniki z grillowanymi warzywami
i
paluszkami krabowymi


1 gruuuubaśka porcja to tylko ok 220 kcal !

Ciasto na 3 naleśniki:

- 2 jajka
- 6 łyżek odtłuszczonego mleka w proszku
- kilka łyżek mleka
- łyżka otrębów ( u mnie żytnie )
- szczypta soli


Wszystkie składniki zmiksować i odstawić do lodówki na ok 30 minut.

Nadzienie :

- pół małego bakłażana
- mała marchewka
- pół małej cukini
- 90g paluszków krabowych
- 2 łyżki pikantnej pasty ( u mnie węgierska paprykowa AJVAR )
- sól, zioła
- oliwa

Bakłażana i cukinie umyć i pokroić w plasty. Marchewke obrać i również pokroić w plasterki. Wszystko natrzeć solą, skropić oliwą i posypać dowolnymi ziołami następnie wrzucić na grilla. Paluszki krabowe także pokroić i pod koniec grillowania dorzucić do warzyw.
W międzyczasie z ciasta naleśnikowego usmażyć na teflonie bez tłuszczu 3 naleśniki.
Naleśnika smarujemy łyżką pasty, nakładamy grillowane nadzienie i składamy na pół. Na górę nakładamy jeszcze łyżke pasty.

SMACZNEGO ! :*

W sobote jadę na koncert do Krakowa juhuuu!!
A w poniedziałek kontrola u lekarki...
Ehhhh to będzie ciężkaaa rozmowa :<....
W każdym razie jeżeli po tej rozmowie
wrócę do domu ( a nie gdzie indziej :( )
to oczekujcie nowego przepisu.
Podpowiem : pasta fasolowa i owoce
omnomnom <3!
A teraz czas na podwieczorek! ( orzechowe cappucino i babeczka <3 )
Papapapapaappapaapa :*



poniedziałek, 6 sierpnia 2012

1. " Gdzie to życie z bajki?! "

Staram nie myśleć o tym co było.. Jednak wiem jaki ma to wpływ na teraźniejszość.
Nie ukrywam, że mam nadzieję że ten blog to rodzaj terapi. Może przeanalizowanie przeszłości i moich błędów otworzy mi oczy.

Anoreksja zepsuła mi część życia która mogła być jedną z najlepszych.
Muszę powtarzać klasę i chodzić na kotrolę. To nie jest normalne życie, idealne...takie jakie wyobrażałam sobie w szpitalu po wyjściu z niego... Zawiodłam się na niej.. Myślałam że jest moją przyjaciółką, która pomoże mi zyskać chudość a okazała się wrogiem.
Teraz jem w miarę normalnie, co nie oznacza że bez wyrzutów. Właściwie każdy posiłek jest dla mnie wyzwaniem. Szpital to była męka. 3 miesiące cierpienia. A miało być tak pięnie..


2 połowa stycznia 2012.
Z tamtego dnia pamiętam tylko 2 rzeczy. Ja wisząca nad toaletą i telefon mamy do doktorki ... " [...] tak, wymiotuje.... chyba nie pierwszy raz....tak.. schudła, ogranicza jedzenie...". Kilka dni później wizyte prywatną i wiadomość o klinice.  WIele o nich słyszałam, ale o tych "amerykańskich", takie normalne życie tyle że w obcym domu. Miła atmosfera, wszystko takie "na lajcie". Nawet się ucieszyłam. Byłam na tym etapie że wiedziałam że coś jest ze mną nie tak, że to nie jest normalne co robię.
To co zastałam przy wejściu było zupełnym przeciwieństwiem. Zamknięty oddział składający się z długiego korytarza z pokojami. Zostałam siłą wepchnięta na wielką platformę która okazała się wagą. Następnie poprowadzona do stołówki w której dostałam coś co wyglądało jak pasza dla świni. Przydzielono mi pokój z kilkoma dziewczynami. Trafiłam na tak zwaną "salę obserwacyjną" jak nazwa wskazuje - na obserwację. W oknach w prawdzie nie było krat ale za to nie było klamek ( już wolałabym kraty, przynajmniej dałoby się przewietrzyć...). Codziennie 6 rano - ważenie.
5 posiłków dziennie - dieta ok 3 200 kcal. Minimalny przyrost wagi to 0.5kg/tydzień.
Dostałam kontrakt. Za każdy 0.5kg w górę - jeden przywilej, ( np. wyjście na 2 godzinny spacer z rodzicami który był frajdą, bo oczywiście wyjście poza oddział było zabronione ). A jacy ludzie? Różni. Z rożnymi zaburzeniami bo to nie był oddział tylko dla zaburzeń odżywiania. Pod koniec 1 dnia zadawałam sobie pytanie "gdzie to życie z bajki?!"

Borówkowa tarta z kremem twarożkowym

Przez 2 tygodniowy pobyt na Gran Canari
zdążyłam się już bardzo stęsknić za
zapachem świeżo upieczonego ciasta ^^
Lodówka oczywiście świeciła pustkami,
ale oczywiście zawsze coś się wygrzebie.
Zatem przedstawiam Wam tą bajeczną tarte.

Kruche maślane ciasto, owoce i
 wszystko przykryte delikatnym twarożkowym kremem <3


Kruche ciasto :

- 130g masła lekko schłodzonego
- 35ml mleka o temp. pokojowej
- 80g mąki żytniej
- 95g mąki pszennej
- żółtko
- szczypta soli

+ łyżka bułki tartej do posypnia

Warstwa owocowa :

- 200g borówek amerykańskich
- 2 małe jabłka
- 2 łyżki cukru waniliowego

Krem twarożkowy :

- pół opakowania budyniu waniliowego
- 150g serka homogenizowanego naturalnego
- 4, 5 łyżek cukru pudru ( w tym 2 waniliowego )
- 3 łyżki mleka



Składniki na ciasto kruche zagnieść i odstawić do lodówki na ok godzine/dwie.
Nagrzać piekarnik na 200ºC.
Formę na tartę o średnicy 25 cm posmarować masłem i oprószyć mąką. Schłodzone ciasto rozwałkować na grubość 3 mm i wyłożyć nim formę, ponakłuwać widelcem.
Jabłka obrać, pokroić w plasterki następnie ułożyć na posypanym bułką tartą spodzie ( bułeczka ładnie wchłonie sok :) ).
Jagody przebrać, wymieszać z cukrem waniliowym i ułożyć na tarcie.
Ciasto wstawić do piekarnika na 25-30 minut.
Upieczone ciasto odstawić do wystygnięcia.

Ugotować połowę opakowania budyniu bez cukru według instrukcji na opakowaniu ( także z połowy składników ). Letni budyń wymieszać z serkiem i resztą składników na krem następnie odstawić do lodówki na 30 minut.
Gotowy krem nałożyć na tarte.
I WCINAMY! <3





sobota, 4 sierpnia 2012

No Hejka <3
Nie będzie to blog w całości kulinarny.
Nie będzie on idealny.
Za to z pewnością grozi cukrzycą ^^
Chcę Wam trochę opowiedzieć o mojej chorobie,
chorobie która nie pozwala mi jeść tego czego chce.
która miesza mi w głowie i powiększe odbicie w lustrze.
Chcę żebyście poznali moją historię pobytu w szpitalu.
Nie mam zamiaru Was oszukiwać.
Niczego nie będe ukrywać.

***
 Jestem Kaś. Mam 16 lat.
 Pieczenie i gotowanie jest/ było
moją pasją odkąd pamiętam.
Możliwe że przez chorobę, ale i tak to kocham <3
Uwieliam zapach pieczonego ciasta i maślanych ciasteczek.
Kocham odgłos pękania skorupki creme brulee
Już w poniedziałek pierwszy przysmak.
Co to będzie?
Zobaczycie ^.^

Pozdro, Kaś.