Nigdy jakoś nie przepadałam za piankami marshmallow. Słodkie...klejące.... i to wszystko.
Jednak pewnego dnia skosztowałam je w cieście czekoladowym które stało się inspiracją do tego wypieku. Jest wspaniałe.. Dlatego kiedy w lidlu spostrzegłam te oto pianki porwałam od razu 3 paczki :p
Głęboki smak czekolady przeplatający się z roztopionymi skarmelizowanymi piankami i delikatnością kremowego serka. Yummy ^^
Ciasto odrobinę bardziej sie przypiekło. Musiałam dłużej trzymać je w piekarniku, ponieważ wzięłam za małą formę i w środku ciasto było jeszcze niedopieczone. Kremowy serek zastąpiłam serkiem wiejskim ale nie polecam go w tym cieście. Ale i tak jest przepyszne <3
Składniki :
- 4 jajka od szczęśliwych kurek
- 2 szklanki cukru ( u mnie 1 trzcinowego, 1 białego )
- 200g masła ( nawet nie myślcie o margarynie. fuj . )
- tabliczka gorzkiej czekolady
- 2 szklanki mąki pszennej
- 1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- opakowanie kremowego serka tp. philadelphia
- 2 łyżeczki masła orzechowego
- kapka mleka
- pianki marshmallow
Piekarnik nagrzać do 200 stopni.
Masło rozpuścić w garnuszku z czekoladą. odstawić do wystudzenia
Jajka ubić z cukrem mikserem, dodając stopniowo rozpuszczone masło z czekoladą.
Następnie dosypać mąkę, proszek do pieczenia i dokładnie ze sobą połączyć.
Ciasto wlać do formy wysmarowanej masłem i wysypanej mąką ( przy silikonowej nie trzeba ).
Serek zmiksować z masłem orzechowym i dosłownie kapnąć mlekiem tak by konsystencja nie była tak zwarta. Krem serkowy rozsmarować na wierzchu ciasta i wbić w nie pianki marshmallow ( u mnie 8 pianek ). Piec ok 30 minut aż do suchego patyczka :)
Smacznego słodziaki :*
wartość energetyczna 1 porcji : ok 440 kcal
Ostatnio wszystko mnie przytłacza, dlatego postanowiłam wrócić.
Pieczenie dawało mi szczęście przynajmniej poprawiało mi humor. Potem nadeszła szkoła a wraz ze szkołą obowiązki i problemy. Nie wiem czy ktoś jeszcze pamięta moje starsze posty ale przez anoreksję musiałam zmienić szkołę i powtarzać 3 gim.
W nowej szkole jest świetnie, poznałam nowych wspaniałych ludzi.. Jednak choroba nadal pracuje w takim samym stopniu jak wcześniej.. z wyższą o 3 kg wagą czuję sie potwornie. Mimo że uzyskałam wymagane BMI 17.0 nie potrafie tego zaakceptować. To jest za trudne...
Ależ słodkości!
OdpowiedzUsuńmm pyszności, mi też pieczenie poprawia humor, zapominam wtedy o całym świecie. Uwielbiam to.
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńCiacho wygląda przepysznie! Nie lubię tych pianek, ale skoro tak zachwalasz... ;)
Wiesz, napiszę Ci coś. Spędziłam pół roku w ośrodku, lecząc się na anoreksję. Trafiłam tam pod przymusem.. miałam szesnaście lat, nie chciałam się leczyć, bo czułam, że nie potrafię bez tego żyć, ech.. Minęło kilka lat odkąd stamtąd wyszłam, nie leczyłam się po wyjściu ze szpitala. Teraz jestem już pełnoletnia, mam zagrażające życiu BMI i.. wiesz co? Żałuję, że będąc nastolatką tak bezmyślnie postąpiłam.. Ciesz się więc, Kochana, że dałaś radę, walczysz z chorobą. Bądź silna, wierzę w Ciebie. Nie pozwól, żeby ed niszczyło lub zniszczyło Ci życie! Powiedz mi, warto? Ile wspaniałych rzeczy można robić, mając przy tym oczywiście siłę i energię do działania, której sam organizm nie wytworzy. Musimy go pobierać.. Ja, mimo, że jestem w trudnym okresie chcę walczyć i nie poddam się. Za Ciebie też trzymam bardzo mocno kciuki!!!
OdpowiedzUsuńI nawet miejsce na masło orzechowe się znalazło :) Mniam *.*
OdpowiedzUsuńJa Cię pamiętam :)
Zjadłabyyym!:D
OdpowiedzUsuńjakie słodkie, pyszne ciacho na powitanie :))
OdpowiedzUsuńlegginsy kupiłam w cubusie, w zeszłym roku na dziale dziecięcym... mam jeszcze podobne z kappahl'a, również dziecięce i z zeszłego roku, aczkolwiek chyba w tym roku też je tam widziałam (w kappahlu :))
OdpowiedzUsuńfajnie, że wróciłaś - a ciasto wygląda świetnie! ;*
ślinka cieknie na sam widok. :)
OdpowiedzUsuń