środa, 8 sierpnia 2012

"Mamo, kupiłam paluszki krabowe!"

Przechadzając się w supermarkecie w poszukiwaniu pasty fasolowej ( już niedługo przekonacie się po co :D ) przypadkiem natknęłam się na paluszki krabowe. Przyznam się, że nigdy ich nie próbowałam, a że wyglądały dość wykwintnie to postanowiłam przyrządzić je specjalnie dla rodziców. Z ceną zwariowali. 10 zł za 200 gramowe pudełeczko, ale mimo wszystko wpadło do mojego koszyka.
Wchodząc do domu pochwaliłam się mamie zakupem, a w odpowiedzi usłyszałam "nooo...nie wiem czy to będzie dobre, raczej tak nie za bardzo przepadam..." . W każdym razie coś trzeba było zrobić ze zgardzonymi  przez mamę paluszkami krabowymi ( o cenie już nie wspomne) . Z grilla? W sałatce? A może w NALEŚNIKU? Z grillowanymi warzywami i aksamitnym pikantym sosem :)

Naleśniki z grillowanymi warzywami
i
paluszkami krabowymi


1 gruuuubaśka porcja to tylko ok 220 kcal !

Ciasto na 3 naleśniki:

- 2 jajka
- 6 łyżek odtłuszczonego mleka w proszku
- kilka łyżek mleka
- łyżka otrębów ( u mnie żytnie )
- szczypta soli


Wszystkie składniki zmiksować i odstawić do lodówki na ok 30 minut.

Nadzienie :

- pół małego bakłażana
- mała marchewka
- pół małej cukini
- 90g paluszków krabowych
- 2 łyżki pikantnej pasty ( u mnie węgierska paprykowa AJVAR )
- sól, zioła
- oliwa

Bakłażana i cukinie umyć i pokroić w plasty. Marchewke obrać i również pokroić w plasterki. Wszystko natrzeć solą, skropić oliwą i posypać dowolnymi ziołami następnie wrzucić na grilla. Paluszki krabowe także pokroić i pod koniec grillowania dorzucić do warzyw.
W międzyczasie z ciasta naleśnikowego usmażyć na teflonie bez tłuszczu 3 naleśniki.
Naleśnika smarujemy łyżką pasty, nakładamy grillowane nadzienie i składamy na pół. Na górę nakładamy jeszcze łyżke pasty.

SMACZNEGO ! :*

W sobote jadę na koncert do Krakowa juhuuu!!
A w poniedziałek kontrola u lekarki...
Ehhhh to będzie ciężkaaa rozmowa :<....
W każdym razie jeżeli po tej rozmowie
wrócę do domu ( a nie gdzie indziej :( )
to oczekujcie nowego przepisu.
Podpowiem : pasta fasolowa i owoce
omnomnom <3!
A teraz czas na podwieczorek! ( orzechowe cappucino i babeczka <3 )
Papapapapaappapaapa :*



poniedziałek, 6 sierpnia 2012

1. " Gdzie to życie z bajki?! "

Staram nie myśleć o tym co było.. Jednak wiem jaki ma to wpływ na teraźniejszość.
Nie ukrywam, że mam nadzieję że ten blog to rodzaj terapi. Może przeanalizowanie przeszłości i moich błędów otworzy mi oczy.

Anoreksja zepsuła mi część życia która mogła być jedną z najlepszych.
Muszę powtarzać klasę i chodzić na kotrolę. To nie jest normalne życie, idealne...takie jakie wyobrażałam sobie w szpitalu po wyjściu z niego... Zawiodłam się na niej.. Myślałam że jest moją przyjaciółką, która pomoże mi zyskać chudość a okazała się wrogiem.
Teraz jem w miarę normalnie, co nie oznacza że bez wyrzutów. Właściwie każdy posiłek jest dla mnie wyzwaniem. Szpital to była męka. 3 miesiące cierpienia. A miało być tak pięnie..


2 połowa stycznia 2012.
Z tamtego dnia pamiętam tylko 2 rzeczy. Ja wisząca nad toaletą i telefon mamy do doktorki ... " [...] tak, wymiotuje.... chyba nie pierwszy raz....tak.. schudła, ogranicza jedzenie...". Kilka dni później wizyte prywatną i wiadomość o klinice.  WIele o nich słyszałam, ale o tych "amerykańskich", takie normalne życie tyle że w obcym domu. Miła atmosfera, wszystko takie "na lajcie". Nawet się ucieszyłam. Byłam na tym etapie że wiedziałam że coś jest ze mną nie tak, że to nie jest normalne co robię.
To co zastałam przy wejściu było zupełnym przeciwieństwiem. Zamknięty oddział składający się z długiego korytarza z pokojami. Zostałam siłą wepchnięta na wielką platformę która okazała się wagą. Następnie poprowadzona do stołówki w której dostałam coś co wyglądało jak pasza dla świni. Przydzielono mi pokój z kilkoma dziewczynami. Trafiłam na tak zwaną "salę obserwacyjną" jak nazwa wskazuje - na obserwację. W oknach w prawdzie nie było krat ale za to nie było klamek ( już wolałabym kraty, przynajmniej dałoby się przewietrzyć...). Codziennie 6 rano - ważenie.
5 posiłków dziennie - dieta ok 3 200 kcal. Minimalny przyrost wagi to 0.5kg/tydzień.
Dostałam kontrakt. Za każdy 0.5kg w górę - jeden przywilej, ( np. wyjście na 2 godzinny spacer z rodzicami który był frajdą, bo oczywiście wyjście poza oddział było zabronione ). A jacy ludzie? Różni. Z rożnymi zaburzeniami bo to nie był oddział tylko dla zaburzeń odżywiania. Pod koniec 1 dnia zadawałam sobie pytanie "gdzie to życie z bajki?!"

Borówkowa tarta z kremem twarożkowym

Przez 2 tygodniowy pobyt na Gran Canari
zdążyłam się już bardzo stęsknić za
zapachem świeżo upieczonego ciasta ^^
Lodówka oczywiście świeciła pustkami,
ale oczywiście zawsze coś się wygrzebie.
Zatem przedstawiam Wam tą bajeczną tarte.

Kruche maślane ciasto, owoce i
 wszystko przykryte delikatnym twarożkowym kremem <3


Kruche ciasto :

- 130g masła lekko schłodzonego
- 35ml mleka o temp. pokojowej
- 80g mąki żytniej
- 95g mąki pszennej
- żółtko
- szczypta soli

+ łyżka bułki tartej do posypnia

Warstwa owocowa :

- 200g borówek amerykańskich
- 2 małe jabłka
- 2 łyżki cukru waniliowego

Krem twarożkowy :

- pół opakowania budyniu waniliowego
- 150g serka homogenizowanego naturalnego
- 4, 5 łyżek cukru pudru ( w tym 2 waniliowego )
- 3 łyżki mleka



Składniki na ciasto kruche zagnieść i odstawić do lodówki na ok godzine/dwie.
Nagrzać piekarnik na 200ºC.
Formę na tartę o średnicy 25 cm posmarować masłem i oprószyć mąką. Schłodzone ciasto rozwałkować na grubość 3 mm i wyłożyć nim formę, ponakłuwać widelcem.
Jabłka obrać, pokroić w plasterki następnie ułożyć na posypanym bułką tartą spodzie ( bułeczka ładnie wchłonie sok :) ).
Jagody przebrać, wymieszać z cukrem waniliowym i ułożyć na tarcie.
Ciasto wstawić do piekarnika na 25-30 minut.
Upieczone ciasto odstawić do wystygnięcia.

Ugotować połowę opakowania budyniu bez cukru według instrukcji na opakowaniu ( także z połowy składników ). Letni budyń wymieszać z serkiem i resztą składników na krem następnie odstawić do lodówki na 30 minut.
Gotowy krem nałożyć na tarte.
I WCINAMY! <3





sobota, 4 sierpnia 2012

No Hejka <3
Nie będzie to blog w całości kulinarny.
Nie będzie on idealny.
Za to z pewnością grozi cukrzycą ^^
Chcę Wam trochę opowiedzieć o mojej chorobie,
chorobie która nie pozwala mi jeść tego czego chce.
która miesza mi w głowie i powiększe odbicie w lustrze.
Chcę żebyście poznali moją historię pobytu w szpitalu.
Nie mam zamiaru Was oszukiwać.
Niczego nie będe ukrywać.

***
 Jestem Kaś. Mam 16 lat.
 Pieczenie i gotowanie jest/ było
moją pasją odkąd pamiętam.
Możliwe że przez chorobę, ale i tak to kocham <3
Uwieliam zapach pieczonego ciasta i maślanych ciasteczek.
Kocham odgłos pękania skorupki creme brulee
Już w poniedziałek pierwszy przysmak.
Co to będzie?
Zobaczycie ^.^

Pozdro, Kaś.