poniedziałek, 6 sierpnia 2012

1. " Gdzie to życie z bajki?! "

Staram nie myśleć o tym co było.. Jednak wiem jaki ma to wpływ na teraźniejszość.
Nie ukrywam, że mam nadzieję że ten blog to rodzaj terapi. Może przeanalizowanie przeszłości i moich błędów otworzy mi oczy.

Anoreksja zepsuła mi część życia która mogła być jedną z najlepszych.
Muszę powtarzać klasę i chodzić na kotrolę. To nie jest normalne życie, idealne...takie jakie wyobrażałam sobie w szpitalu po wyjściu z niego... Zawiodłam się na niej.. Myślałam że jest moją przyjaciółką, która pomoże mi zyskać chudość a okazała się wrogiem.
Teraz jem w miarę normalnie, co nie oznacza że bez wyrzutów. Właściwie każdy posiłek jest dla mnie wyzwaniem. Szpital to była męka. 3 miesiące cierpienia. A miało być tak pięnie..


2 połowa stycznia 2012.
Z tamtego dnia pamiętam tylko 2 rzeczy. Ja wisząca nad toaletą i telefon mamy do doktorki ... " [...] tak, wymiotuje.... chyba nie pierwszy raz....tak.. schudła, ogranicza jedzenie...". Kilka dni później wizyte prywatną i wiadomość o klinice.  WIele o nich słyszałam, ale o tych "amerykańskich", takie normalne życie tyle że w obcym domu. Miła atmosfera, wszystko takie "na lajcie". Nawet się ucieszyłam. Byłam na tym etapie że wiedziałam że coś jest ze mną nie tak, że to nie jest normalne co robię.
To co zastałam przy wejściu było zupełnym przeciwieństwiem. Zamknięty oddział składający się z długiego korytarza z pokojami. Zostałam siłą wepchnięta na wielką platformę która okazała się wagą. Następnie poprowadzona do stołówki w której dostałam coś co wyglądało jak pasza dla świni. Przydzielono mi pokój z kilkoma dziewczynami. Trafiłam na tak zwaną "salę obserwacyjną" jak nazwa wskazuje - na obserwację. W oknach w prawdzie nie było krat ale za to nie było klamek ( już wolałabym kraty, przynajmniej dałoby się przewietrzyć...). Codziennie 6 rano - ważenie.
5 posiłków dziennie - dieta ok 3 200 kcal. Minimalny przyrost wagi to 0.5kg/tydzień.
Dostałam kontrakt. Za każdy 0.5kg w górę - jeden przywilej, ( np. wyjście na 2 godzinny spacer z rodzicami który był frajdą, bo oczywiście wyjście poza oddział było zabronione ). A jacy ludzie? Różni. Z rożnymi zaburzeniami bo to nie był oddział tylko dla zaburzeń odżywiania. Pod koniec 1 dnia zadawałam sobie pytanie "gdzie to życie z bajki?!"

5 komentarzy:

  1. Jejku, naprawdę ci współczuję... też widziałam kiedyś w telewizji program o takiej amerykańskiej klinice i to rzeczywiście zupełnie co innego, niż to co opisujesz. Witamy w Polsce

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie ci współczuję. Ja strasznie boję się anoreksji , bo nie chce jej mieć staram się jeść normalnie, ale nie chce być gruba więc to trochę trudniejsze. Ciągle miałam niedowagę 5 , 6 kilo teraz już ważę dość normalnie, bo doliczając to że jestem szczupła to mniej więcej powinnam tyle ważyć co ważę. Super blog, dodaję się do obserwatorów, będę czytać wszystkie twoje posty. I zapraszam do siebie:
    http://historie-z-zycia-zwyklej-nastolatki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest strasznie trudne, i jeśli ważysz normalni to staraj sie jeść normalnie i nie ograniczać się bo często jest tak że zaczniesz sie odchudzać i nie skończysz...
    na bloga napewno wpadnę :) dziękuję za wsparcie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mnie poruszył ten post, bo miałam dokładnie to samo...
    I niestety mentalnie ciągle się nie moge od tego uwolnic...

    OdpowiedzUsuń
  5. To straszna i podstępna choroba, trzymam kciuki za Ciebie i życzę aby wszystko wróciło do normy! Trzymaj się

    OdpowiedzUsuń