poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Cz.2 "Czego płaczesz?!, przecież ty tu masz jak pączek w maśle! "

Jeszcze przez kilka kolejnych dni nie mogłam się otrząsnąć. Czułam się jak w klatce, nie mogłam się uwolnić. Kilka razy dziennie zatykałam sobie uszy by nie słyszeć awantur z tymi bardziej "ułomnymi", niektórych się bałam. Przerażały mnie niektóre przypadki..
Jednak z czasem chyba oswoiłam się z kliniką. Jedzenie jakby bardziej zaczęło mi smakować, do krzyków się przyzwyczaiłam a z niektórymi dziewczynami całkiem dobrze się dogadywałam. Jak tak teraz na to patrzę to wydaję mi się że poddałam się, nie miałam siły żeby walczyć. Musiałam jeść, nie wiedziałam że dało się oszukiwać w jedzeniu. Codzienne ważenie o 6 rano było już dla mnie rutyną, waga o dziwo nie rosła co mnie cieszyło mimo wysokokalorycznej diety. Po kilku dniach przyszła do mnie lekarka z informacją że jeżeli nie przybiorę na wadze to w kolejnym dostanę reżim salowy. To taki rodzaj kary -  możesz wychodzić z sali tylko na posiłki i lekcje. Jeżeli np dostanie się reżim  w poniedziałek to w kolejny poniedziałek jeżeli przybiorze się na wadze reżim zostanie zdjęty.
Nie przejęłam się tym zbytnio i tak w sumie nie wychodziłam z sali bo akurat trafiłam na pokój z fajnymi dziewczynami..
Rozmowy z nimi bardzo mi pomogły ( albo zaszkodziły... ). Dowiedziałam się że można chować jedzenie. Np na śniadanie jest bułka, to po prostu zgniatam i wkładam do kieszeni a z obiadami jest gorzej ale dziewczyny trzymały na jadalni pojemniki do których wsadzały np takiego schabowego ( tak wiem wiem jak to brzmi xD ).
Na początku wydało mi się to absurdalne ale kiedy dowiedziałam się że waga powoli wzrasta zaczęłam się do tego stosować. Kiedy się oswoiłam dopiero wtedy zaczęłam się buntować. Denerwowało mnie że mam najwyższe BMI ze wszystkich dziewczyn ( bmi 15.1 ).
Przestały mnie denerwować niektóre osoby. Krzyki po niemiecku jednego z chłopców zaczęły mnie po prostu śmieszyć. Chowanie jedzenia było po prostu rutyną, bułki kruszyłam i spuszczałam w toalecie. Ochydne budynie na podwieczorki także w niej lądowały a kleista owsianka lądowała w kubku jednej z moich lepszych koleżanek.
Kiedy wszystko się z pozoru poprawiło dostałam informacje o reżimie salowym. Przyjęłam to całkiem dobrze, dziewczyny do mnie przychodziły, śmiałyśmy się a na telewizje czasem się wymykałam. Minął kolejny tydzień - dostałam reżim salowy bez wychodzenia na lekcje, "co tam tym lepiej, lekcje są głupie" - myślałam..
I po ok miesiącu pobytu w klinice przyszedł ten najgorszy okres.. Chyba najgorszy czas w moim życiu - prawdziwe piekło które trwało już do końca mojego pobytu. Najpierw dostałam kolejny tydzień reżimu salowego za to że chowam jedzenie ( niestety wyszło na jaw ... ), następnie dostałam reżim łóżkowy za to że moja waga wciąż nie rośnie.
Reżim łóżkowy to było już najgorsze z najgorszych. Zostałam z powrotem przeniesona na sale obserwacyjną. Wszystkie moje rzeczy ( łącznie z poduszką, misiami, książkami, gazetami ) zostały zabrane. Ubrania musiałam mieć na krześle bo szafka również została zabrana, zostały mi tylko rzeczy do higieny. Musiałam cały czas leżeć na łóżku nie robiąc NIC. Wstać mogłam tylko na posiłki które były zjadane przy pielęgniarkach i do toalety ( którą nam potem zamkniętą z podejrzeniem że jedna z nas wymiotuje co było nieprawdą ). Przez kilka dni reżimu łóżkowego ryczałam a na to jedna z pielęgniarek krzyczała " Czego płaczesz?! Przecież ty tu masz jak pączek w maśle, też bym sobie chciała tak leżeć i nic nie robić więc przestań się mazać i robić zamieszanie! "
Została mi tylko schowana pod poduszką kartka z odliczaniem dni do wyjścia.. Miało być 30 skreślonych kółeczek.. Było już 30 kilka... Co się dzieje? Czemu nie wychodzę? Ile jeszcze będę tu tkwić...?

Proszę Was jeżeli naprawdę kręci Was anoreksja, twierdzenie że chudość jest taka super, to przeczytajcie to jeszcze raz, drugi, trzeci... Uwierzcie mi - to na początku jest fajne.., ale potem przeradza się w piekło.

10 komentarzy:

  1. Bardzo poruszył mnie ten wpis. To tragiczne, do czego może prowadzić niewinne odchudzanie, jeśli ktoś się nie ocknie w odpowiednim momencie. BMI 15.1? Wybacz, ale nawet sobie nie wyobrażam, jak można z takim wyglądać :< Ja mam zbyt niskie BMI, jak sobie ostatnio liczyłam, ale jest o wiele wyższe od tego. Organizm musi być wrakiem...
    Jeśli przez to przeszłaś, pozostaje mi tylko być pełną podziwu dla Twojej siły :*

    OdpowiedzUsuń
  2. sama nie wiem, co napisac. dobrze, ze opowiadasz swoja historie, moze to kogos uratuje? oby tak bylo!
    najwazniejsze, ze w pore zaczelas o siebie walczyc :* brawo! i zycze Ci duzo sily, bo wiem, jak ciezko pewne glosy wyrzucic z glowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. podobno uswiadomienie sobie, ze jest sie chorym to pierwszy i najwazniejszy krok :* i jednoczesnie najtrudniejszy.

      Usuń
  3. trzymaj się!
    foremki kupiłam w ikei

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdyby nie fakt, że sama mam problem, pewnie pomyślałabym, że jesteś kolejną wariatką, która ma fanaberie i chce schudnąć. Myślałam tak, dopóki sama nie zdałam sobie sprawy, że wpadłam w sidła anoreksji. Jeszcze jeden krok w jej stronę i byłoby po mnie. Całe szczęście ocknęłam się i walczę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytając to, zszokowałam się.
    Ja nigdy w życiu nie chciałam tyle ważyć ile ważę teraz, nie dążyłam do niższej wagi, nie chwałam jedzenia, nie wyrzucałam, nie wymiotowałam...
    Wyszło tak przez... głupotę i nie wiedzę.
    Przytyłam od tamtej pory sporo, znowu spadło- samo. Więc juz tak niech będzie, nie tyję na siłę, skoro nie jestem chora, nie patrzę na wagę i bmi. olewam, chociaż wiem,że ma znaczenie, ale..

    OdpowiedzUsuń
  6. po przeczytaniu tej notki, stanęły mi przed oczyma wspomnienia sprzed...11 lat. Moje przeżycia ze szpitala są podobne, także wtedy chowałam jedzenie (np. szynkę z kanapek do skarpetek, masło z kanapek wsmarowywałam w palce lub pod rękawy bluzki, resztki kęsów z każdego posiłku przeytrzymywałam w buzi i wypluwałam do kosza po wyjściu ze stołówki...). Ostro wtedy też ćwiczyłam w szpitalnej toalecie, przysiady, skłony, wymachy nóg - po każdym posiłku - do momentu, aż piguły się zorientowały i zamykały toalety...>.< Pewnego razu, jedna kazała mi leżeć po obiedzie nieruchomo - nie mogłam nawet machać nogami, co mnie totalnie rozjuszyło...Wtedy też zadzwoniła akurat moja mama i na głos nawyklinałam we wściekłości na tą pielęgniarkę (ona przy tym była ;p), że jest głupią suką, żeby zdechła, etc. :D chyba nie muszę dodawać, że od tamtego momentu, miałam - delikatnie mówiąc - przekichane.. ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ehhh to było straszne, dobrze że mamy to za sobą :* ale ja kochałam wkurzać pielęgniarki ;D

      Usuń
    2. Ehh... czytam to i jestem przerażona... boje się, że sama niedługo będę przez to przechodzić:( jestem teraz na etapie ' wiem, że dzieje się ze mna coś złego' i moi bliscy też są. niedługo pierwsza wizyta u terapeutki, a co później? nie chcę nawet myśleć...

      dodaję Cię do obserwowanych.

      Usuń
  7. no tak, w anoreksję łatwo się wkręcić, trudniej wybrnąć.
    a ślady na psychice pozostają już na zawsze.

    OdpowiedzUsuń